Już we wrześniu zapowiadane są premiery 3 ksiązki J.K.Rowling, autorki serii o Harrym Potterze.
Książki będą oczywiście mocno zakorzenione w świecie czarodziejów. Potteromaniacy mogą więc spokojnie otrzeć łzy i spokojnie czekać na polskie wydania.
http://wyborcza.pl/7,75410,20560739,harry-potter-j-k-rowling-we-wrzesniu-wyda-trzy-nowe-ksiazki.html
Polecam przeczytać.
K.
26.08.2016
25.08.2016
24.08.2016
POSZUKUJĄC SZCZEGÓŁÓW W TRAKCIE STUDIOWANIA NIEBA, CZYLI WIELKA POWIEŚĆ WIKTORIAŃSKA
Powieścią „Wszystko, co lśni”
świat żyje już od jakiegoś czasu, mniej więcej od dwóch lat,
kiedy to Eleanor Catton zdobyła Nagrodę Bookera i zatrzęsła tym
samym całym światem czytelniczym, chociaż nic na to nie
wskazywało. Początkowo nic nie zapowiadało sukcesu. „Wszystko,
co lśni” po premierze w samej Nowej Zelandii zebrało dość
przeciętne recenzje, na podobnym poziomie plasowała się sprzedaż
jej pierwszej książki „Próba”. A potem nowozelandka otrzymała
nagrodę Bookera i pobiła tym samym dwa rekordy – laur wręczono
najmłodszej autorce w historii wyróżnienia tą nagrodą oraz
nagrodzono najobszerniejszą książkę. Nowozelandka miała w chwili
opublikowania książki 28 lat, a samo dzieło obejmuje ponad 900
stron, nie jest dziełem życia autorki, a raczej wiele obiecującym
początkiem.
Dzieło Catton jest sążniste i
zarazem karkołomne. Fabuła wyjęta z XIX w., została
podporządkowana prawom astrologii oraz regułom tworzącym powieści
wiktoriańskie. Nic tam się nie dzieje przypadkiem. Każdy z
bohaterów urodził się pod konkretną gwiazdą, a szczęście mu
sprzyja albo nie. A powodzenie zamierzonych celów ma tutaj znaczenie
szczególne. Znajdujemy się w roku 1866, w Nowej Zelandii, gdzie
panuje gorączka złota, po złoty kruszec ściągają wszyscy,
którzy pragną się wzbogacić lub dla których to szansa na nowe
życie.
Podporządkowanie regułom astrologii
widać na każdym poziomie tekstu, począwszy od podziału na
rozdziały, a na wydarzeniach i relacjach łączących bohaterów
kończąc. Akcja powieści rozpoczyna się 27
stycznia 1866, na chwilę przed miesiącem synodycznym, w którym nie
występuje pełnia. Z każdym rozdziałem księżyca ubywa, nadchodzi
miesiąc pełny mroku, a wraz z tymi zdarzeniami fabuła staje się
coraz bardziej tajemnicza i przerażająca. Dla wprawnego oka
naturalnym będzie zanikanie powieści wraz z fazami księżyca.
Kolejne rozdziały podporządkowane są objętością kolejnym fazom
księżyca, pierwszy rozdział obejmuje 360 stron, każdy kolejny
jest o połowę mniejszy od poprzedniego. W trakcie zanikania
powieści dochodzi do jednoczesnego zanikania tego, co jest w niej
najbardziej wiktoriańskie. Jedyną rzeczą, która pozostaje do
samego końca powieści jest krótkie, poprzedzające każdy
rozdział, stylizowane streszczenie zawartych w nim wydarzeń.
Pozostałe elementy systematycznie są niwelowane z warstw powieści.
Wszechwiedzący narrator, dla czytelników sprawiający wrażenie
wyjętego z lamusa, chętnie ujawniający się w tekście, tłumaczący
czytelnikowi wszelkie zawiłości pod koniec tekstu nie występuje,
a obszerne realistyczne opisy niezliczonych przedmiotów, bohaterów,
wnętrz, drobnych detali zostają ostatecznie zastąpione wyłącznie
dialogami.
Realizm powieści wiktoriańskiej
autorka zderza z powieścią grozy. Kolejne rozdziały przynoszą
niesamowite zdarzenia i zagadki: mamy zatem widmo, seans
spirytystyczny, romantyczne pokrewieństwo dusz, przepowiednie,
niewyjaśnione przeczucia. Dodatkowo w warstwie fabularnej „Wszystko,
co lśni”, oprócz wątku nadprzyrodzonego znajdziemy skomplikowany
kryminał. Na początku odkrywamy zwłoki byłego poszukiwacza złota
Wellsa, w którego domu odnaleziono ogromną ilość sztabek złota
niewiadomego pochodzenia, próbę samobójczą Anny, prostytutki o
niejasnej przeszłości oraz dziwne zniknięcie lokalnego bogacza.
Ilość osób zamieszanych w wydarzenia rośnie w tempie
geometrycznym, a każdy z bohaterów przedstawia inną wersję
wydarzeń. Dwunastu bohaterów, którzy spotykają się na tajnej
naradzie w palarni w jednym z hoteli w Hokitika, to postacie
gwiezdne. Każda z nich odpowiada jednemu znakowi zodiaku. Grupa
pozostałych siedmiu bohaterów tworzy postacie planetarne.
Wszystkich łączą wzajemne zależności, podporządkowane
oddziaływaniom oraz przemieszczaniu się gwiazdozbiorów i planet po
nieboskłonie, które zostały skrupulatnie zakreślone w tytułach
rozdziałów. W takim wypadku przeznaczenie wydaje się nieuniknione,
a wydarzenia od dawna ustalone.
Czy zatem w takim połączeniu wątków
i elementów różnych gatunków, podsyconych prawami astrologicznymi
Catton udaje się osiągnąć powieść postmodernistyczną? Tak. A
może jest to renesans realizmu? Tutaj także należy się zgodzić.
A może stanowi to tylko literacką grę. Owszem, ale nie tylko.
Łącząc wszystkie elementy udało się autorce stworzyć rzecz
zupełnie oryginalną, a wielowarstwowość powieści emanuje pewną
dyskretną ironią. Naśmiewa się z własnych bohaterów, ukazuje
grube szwy konwencji w niej zawartych. Warto przebrnąć przez
wszystkie wątki, nawet gdy noszą pozory chaosu i niewiele je łączy,
gdyż na końcu wreszcie się spajają. Frazę Catton ma nad wyraz
wyszlifowaną, przemyślaną. Aż strach pomyśleć, co następnego
Catton stworzy.
K.
23.08.2016
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Archiwum bloga
-
►
2017
(14)
- ► 06/18 - 06/25 (2)
- ► 05/21 - 05/28 (1)
- ► 04/30 - 05/07 (1)
- ► 04/16 - 04/23 (1)
- ► 04/02 - 04/09 (2)
- ► 03/26 - 04/02 (3)
- ► 03/19 - 03/26 (1)
- ► 03/05 - 03/12 (1)
- ► 02/26 - 03/05 (1)
- ► 02/05 - 02/12 (1)
-
▼
2016
(49)
- ► 12/04 - 12/11 (1)
- ► 11/20 - 11/27 (2)
- ► 11/13 - 11/20 (1)
- ► 11/06 - 11/13 (3)
- ► 10/30 - 11/06 (4)
- ► 10/23 - 10/30 (3)
- ► 10/16 - 10/23 (6)
- ► 10/09 - 10/16 (3)
- ► 09/18 - 09/25 (2)
- ► 09/11 - 09/18 (4)
- ► 08/28 - 09/04 (4)
- ▼ 08/21 - 08/28 (5)
- ► 08/14 - 08/21 (1)
- ► 08/07 - 08/14 (4)
- ► 07/31 - 08/07 (5)
- ► 06/26 - 07/03 (1)